Less Touristy Italy
Eat, Discover, explore

A blog for those who don’t like beaten paths

Wakacje w Albanii – co zobaczyc w dwa tygodnie.

Wakacje w Albanii dzięki rożnorodności to fajna rzecz dla rodzin, par i singli. Spędziłam tam dwa tygodnie – oczywiście nie da się objechać całego kraju w tym czasie, ale można całkiem sporo zobaczyć. A nawet skoczyć do sąsiedniej Macedonii. Postanowiłam nie powielać treści z innych blogów i nie dawać rad i gotowych przepisów na zwiedzanie Albanii, dlatego ten post jest o moich wrażeniach z podróży: co mnie zaskoczyło, co mi się podobało/nie podobało, ludziach i jedzeniu.

Lata temu, gdy mieszkałam w Grecji, Albańczycy nie byli specjalnie lubianą nacją, a i moje nieliczne kontakty z nimi nie nastawiały mnie entuzjastycznie do ich kraju. Z takimi wspomnieniami, nieco uprzedzona do Albanii, jechałam na wakacje. Czy dalej jestem uprzedzona? Czytajcie.

Podróż:

Bilety lotnicze z Włoch do Tirany kosztują grosze, ale postanowiliśmy wybrać się samochodem. Z Bari dostaliśmy się promem do Vlore (Valona po włosku) i po dwóch tygodniach z powrotem do Bari. W jedną i drugą stronę statek był spóźniony o prawie trzy godziny; ładowanie samochodów w Bari trwało bez końca. Co mnie zdziwiło (uprzedzenia dały o sobie znać), pakowanie/rozpakowywanie promu przebiegło znacznie sprawniej po stronie albańskiej. Wprawdzie Włosi i zdolności organizacyjne nie idą w parze; nawet nigdy przy sobie nie stały, ale mimo to spodziewałam się większego bałaganu w Albanii.

Wakacje w Albanii samochodem – jak się tam jeździ.

Wakacje w Albanii spędziliśmy jeżdżąc samochodem i jest to najwygodniejsza opcja. Drogi, przynajmniej te główne, nie są gorsze niż drogi na południu Włoch (że znowu ucieknę się do porównania); w wielu miejscach lepsze. Poza nielicznymi (na szczęście) idiotami, Albańczycy jeżdżą generalnie normalnie. Niemniej jednak irytująca i niebezpieczna jest ich tendencja do ścinania zakrętów, więc ni z tego ni z owego możesz mieć na swoim pasie jadący naprzeciwko samochód. Mieliśmy kilka takich sytuacji, jedną na bardzo krętej wąskiej górskiej drodze, gdzie nie było gdzie uciec.

Z kolei w okolicach Pogradec i blisko granicy z Macedonią na drogach jest mnóstwo żółwi. Alleluja, żadnego nie rozjechaliśmy.

Co mnie zaskoczyło:

To, że roślinność w Albanii ma tak żywe kolory; spodziewałam się zieleni przyblakło-wysuszonej, czegoś w rodzaju Grecji czy południa Włoch.  Drugie zaskoczenie, to to, że jest czyściej, niż np. w Puglii lub Campanii. Trzecie – to niesamowicie niebieski kolor morza i jak piękne jest wybrzeże Albanii. A mieszkam nad tym samym morzem.

Kolejne super pozytywne zaskoczenie to ilość wszelkiej maści małych biznesików, sklepów, warsztatów itp. Od razu widać, że sieciówki jeszcze nie zalały Albanii i razem z kochającą korporacje UE wciążnie wykończyły drobnych przedsiębiorców. Ale wszystko przed nimi po wejściu do unii.

Budynki – nie powiedziałabym, że to zaskoczenie, bo nie pierwszy raz byłam na Balkanach, więc bałkańska architektoniczna fantazja nie jest mi obca. Mimo to niektóre budowle mną wstrząsneły.

Największe cudo, kóre wprost walnęlo mnie po oczach to hotel w Elbasan. Pomijając samą bryłę, to czegóż tam nie było! Sarnki, latarenki, budka, hippolici, baby z cyckami, niedźwiedzie, różowe ławeczki….. Chciałam zobaczyć to cudo w środku, ale niestety hotel był zamknięty. Dziwne, że turyści nie chcieli spędzać urlopów w tym wybitnym dziele architektonicznym. 

Kable – w jaki sposób doprowadzana jest elektryczność do domow, to wyższa szkoła jazdy. Ciekawe jakie są statystyki wypadków w pracy, zwłaszcza przy ich zakladaniu. I jakim cudem w razie awarii wiedzą, który drut trzeba wymienic.

Gdzie się zatrzymać:

Wakacje w Albanii podzieliliśmy na dwie części:  tydzień na południu zatrzymując się w Dhermi, i tydzień mniej więcej pośrodku: 3 dni w Berat i 3 dni w Pogradec. Poza tym 11/2 dnia w Macedonii, kilkanaście godzin w Tiranie i kilka w Kruje.

2 -tygodniowe wakacje w Albani – co mi się podobało (kolejność przypadkowa).

Dhermi, którego kawałek leży nad morzem i kawałek w górach. Miejscowość nie jest niczym specjalnym, ale jest dobrą bazą do wypadów w dół spędzającwakacje w Albanii. Wynajęliśmy dom w górnej części miasteczka, którą uważam, warto odwiedzić, udając się w uliczki ponad główną drogą. Bardzo lubię kamienne domy i wąskie uliczki z kwiatkami, dlatego najwyższa część Dhermi trafiła w moje upodobania. A poza tym widok z góry jest super.

Piękny Kanion Holta (Kanioni i Holtes) z różnej głębokości niebieską, miejscami ciepłą (ponoć), a miejscami bardzo zimną, pachnącą siarką wodą. Ściany wąwozu są szarawe, co pasuje do koloru źródeł płynących między nimi. Po strumieniach można chodzić, i jakoś nie przypominam sobie, żebym wdepnęła w miejsce, gdzie woda była ciepła. Moim zadnie była wyłącznie chłodna. 

Wąwóz z niebieską wodą

Zwiedzanie kanionu zakończyłam za wielkim głazem, którego pokonanie wymagało albo wdrapania się nań, albo obejścia brodząc w wodzie, co i zrobiłam. I tym razem zanurzyłam się w lodowatym pływie po biust. Niepotrzebne poświęcenie, bo okazało się, że wąwóz tak bardzo się zwężał, że nie było widać jak długi ani jak głęboki jest kolejny potok. Ewentualne przepłynięcie tego odcinka nie wchodziło w grę.

Gdy wychodziliśmy z wąwozu, usłyszeliśmy stukanie i zobaczyliśmy ludzi biegnących w popłochu środkiem kanionu: z góry spadały kamienie, więc schowaliśmy się pod ścianą przeczekując twardy deszcz. Nieprawdopodobne szczęście, że nikt z uciekających nie dostał w głowę, bo kamienie spadały właśnie w środek wąwozu, z takie wysokości nawet najmniejszy kawałeczek skały może zrobić solidne kuku. Ot, taka niespodzianka wczasie wakacji w Albanii: kamień spada ci na głowę.

Kanion i plaża Gjipe – do plaży dotarliśmy ścieżką przez góry. Szlak jest przyzwoicie oznakowany i generalnie łatwy. Po drodze jest kilka punktów widokowych na zielono-złocisto-turkusowy brzeg. Mimo, że mieszkam nad tym samym morzem, kolor albańskiego Adriatyku bardziej mi się podoba. Poza tym generalnie plaża jak to plaża, ale morze super.

Kanion Gjipe na początku wygląda bardzo niewinnie; tylko gdzieniegdzie leżą głazy. Po przejściu kilkudziesięciu metrów krajobraz zaczyna się zmieniać, aż robi się trudno. Bloki skalne są tak wielkie i wysokie, że można je wyłącznie pokonać wspinając się po sznurach, których jest 10. Zrobiliśmy dwa pierwsze, (łatwiej było pod górkę niż w dół) i wróciliśmy na plażę. Sądzę, że przejście całego kanionu wymaga przewodnika, więc zaatakuję go następnym razem.

Blue Eye czyli zachwycające naturalne, głębokie na ponad 50m, źródło wybijające w rzece Bistricë. Woda w oku ma cudowny krystaliczny turkusowy kolor i jest zimna. Blue Eye i rzeka wyglądają jak ogromne akwarium z podwodnymi roślinami, rybami, kamieniami i gałęziami drzew.

Duże drzewo zanurza gałęzie w turkusowej rzece

Wzdłuż rzeki biegnie ścieżka, warto się nią przejść napawając oczy błękitną leniwie płynącą w otoczeniu zieleni wodą… to miejsce wygląda jak z tropików. Blue Eye jest popularne i było nieco zatłoczone, ale i tak okoliczności przyrody powalają.

Mała piaszczysta plaża zaraz za Porto Palemo, niestety nie pamiętam nazwy. Błękit wody aż bije po oczach, dlatego plażę łatwo zauważyć. Biegnie do niej droga w dół, a po przeciwniej stronie jezdni jest mały parking. Ciężko tam zaparkowć, więc zostawiliśmy samochód kilkaset metrów dalej. Warto było.

Gjirokaster, czyli bardzo fajne miasto. Poza niesamowicie przyjaznymi miejscowymi, Gijokastro oferuje zabytki, takie jak np. zamek i Skenduli House, którego właściciel i jednocześnie przewodnik używa mieszkanki pojedynczych słów zebranych chyba z wszystkich możliwych języków.

Albańskie domy stoją na wgórzu wśród zielonych drzew

Zabawne doświadczenie. Dodatkowo miasto pełne jest restauracji, barów, sklepów itp.

Cold Water to malownicza i odświeżająco zimna rzeka; zatrzymaliśmy się tam na kilka godzin po drodze do Berat. Leżąc pod drzewami w cieniu, a potem brodząc w rzece pod nurt doszłam do wniosku, że to może nie ostatnie wakacje w Albanii. Ezeka była superem miejscem, zwłaszcza przy tak upalnej pogodzie.

Berat – zwany miastem tysiąca okien i chyba najładniejsze miasto w Albanii. Rzeczywiście, zachwycające z bardzo fajną atmosferą. Jest tam fajny zamek, z którego rozciąga się piękny widok na Berat (wieczorem lepszy) i gdzie stoi śliczna mała cerkiew.

Wodospady Ujëvara e Bogovës – przebyłam ok 20 min droga na piechotę w pełnym slońcu, dlatego potem z ogromną przyjemnością wskoczyłam do lodowatej wody. Miejsce jest bardzo popularne i zapewne znacznie ładniejsze wiosną, kiedy pada, topnieje śnieg i kasakada jest obfitsza w wodę.

Kanion rzeki Osum (Kanionet e Osumit) to jedno z piękniejszych miejsc, które widziałam, nie tylko w Albanii. Mieliśmy w planach rafting, niestety z powodu niskiego stanu rzeki, nie odbył się.  Ale i tak udało się nam obejrzeć spory kawałek wąwózu od środka na nogach.  Niesamowicie podobały mi się wyrzeźbione przez erozję wody ściany kanionu. Moim zdaniem absolutnie super miejsce.

Bardzo płytka rzeka w której płyną niebieskie pontony

W kanionie była grupa Niemców, którzy spędzając wakacje w Albanii próbowali mieć coś w rodzaju raftingu w wodzie w porywach sięgającej do ud. Zabawnie to wyglądało.

Pogradec – najbardziej 'albańskie’ z odwiedzonych miejsc. Sam w sobie nie jest szczególnie interesujacym miastem, niemniej jednak jest tam całkiem fajny duży park Driloni dający ochłodę w czasie upałów, a także Tushemishti Lin Korce. Z Lin Korce przeszliśmy spory kawałek ścieżki wzdłuż jeziora Ochrydzkiego podziwiając jego przepiękne morskie kolory.

Tirana – moim zdaniem to całkiem spoko miejsce na city break, mimo że nijak piękna nie jest. Co mi się podobało, to całe mnóstwo małych sklepików, restauracji, barów itp. i dużo miejsca do chodzenia. Zwiedzać tam za bardzo nie ma czego, ale moim zdaniem na weekend pt. jemy, pijemy, spacerujemy i może coś kupimy to fajna destynacja.

Kruje – od tego właściwie zaczęliśmy wakacje w Albanii, bo poza lotniskiem w Tiranie (odbieralimy znajomych), to była pierwsza miejscowość, jaką odwiedziliśmy. Kruje to bardzo ładna wioska, z dobrą kawą i lodami.

Vlore – fajne miasto do odwiedzenia.

Co mogliśmy sobie odpuścić:

Rejs do jaskiń (Pirates Cave i Pigeons Cave). W Dhermi na plaży wynajęliśmy łódź; po drodze jest jeszcze plaża Dipje, na której byliśmy poprzedniego dnia, więc interesowały nas tylko jaskinie. Normalnie rejs kosztuje 120 euro (za 4 osoby), ale dopłacając 30 euro łódka zabierze was miejsca, w którym chcecie z spędzić 2 -3 godziny. Do Jaskini Piratów wpłnęliśmy i wypłynęliśmy; udało nam się zrobić kilka zdjęć tej pięknej pieczary, a resztę czasu spędziliśmy na plaży w Jaskini Gołębi. Po 3 godzinach, zgodnie z umową, przypłynęła po nas łódź.

Czy było warto? Nie, 150 euro można wydać w lepszy sposób. O ile Jaskinia Piratów jest rzeczywiście imponująca, to wizyta w niej trwała minutę. Do Jaskini Gołębi można dotrzeć z plaży Dipje ścieżką. Grota jest fajna, turkusowo-krystaliczne morze jest super i pewnie gdybym nigdy nie widziała żadnej pieczary i nie mieszkała nad morzem, to wpadłabym w niekłamany zachwyt.

W Dhermi poszliśmy do polecanej przez internautów restauracji Angelos Souvlaki & Grill. Nie podzielę ogólnych  zachwytów nad tym miejscem. Jedzenie jest ok, gyros pita też, mimo że serwowany z jakiś dziwnym szarym sosem, ceny też są ok. Co nie jest ok to mocno bucowaty kelner, który nam się trafił; i nie chodzi mi o obslugę jak w 5-gwiazdkowym lokalu, tylko o normalne przyjęcie zamowienia bez wywracania oczami, wzdychania i przytupywania nogą. Do tego doszedł wrzeszczący na pracowników właściciel.

Ksamil, czyli popularna miejscowość na wakacje w Albanii zabudowana hotelami i apartamentami. Planowaliśmy spędzić tam połowę dnia, a resztę w Saranda. Z Ksamil uciekliśmy po 30 min, a do Sarandy nawet nie dojechaliśmy.

Wakacje w Albanii w 2 tygodnie to fajna sprawa. Myślę, że jeszcze tam wrócę, tym razem na północ. 

error: Content is protected !!

Nowe posty prosto na Twojego emaila. 

Zapisz się na comiesięczny newsletter

Verified by MonsterInsights